Boli. Boli jak jasna cholera. Sama nie wiem
już co bardziej. Nie wiem co mocniej rozrywa moje serce. Jestem pierdoloną
masochistką. Wiem, że każda wizyta na cmentarzu kończy się tak samo, a mimo
wszystko nadal tu przychodzę. Od trzech miesięcy jestem tu każdego dnia. Nie
rozumiem mamy, która nie pojawiła się tu od dnia pogrzebu. Nie rozumiem taty,
który zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Nie mam pojęcia dlaczego jego
przyjaciele nie przychodzą, by zmówić cichą modlitwę i zapalić symboliczny
znicz. Ja jestem tu codziennie. Codziennie wynoszę jedną białą różę i przynoszę
następną. Codziennie opalam sobie kciuk zapalniczką, próbując zapalić znicz.
Codziennie wylewam tu morze łez zadając sobie pytanie, dlaczego to właśnie jemu
i mnie musiało się to przydarzyć. Zawsze mówił, że mnie nie zostawi, że musi
mnie oddać w bezpieczne ręce innego mężczyzny. Mój kochany starszy brat. Jedyny
w swoim rodzaju, po prostu najlepszy.
-Cześć przystojniaku…- siadam na ławce przed
nagrobkiem po skończonej modlitwie. Wpatruje się w jego zdjęcie. Za każdym
razem przypominam sobie dzień, w którym zostało zrobione. Dzień przed jego
ślubem. Miałam wtedy 15 lat. Dawid był ode mnie starszy o 11. Wszyscy mówili,
że to duża różnica, ale my tego nie odczuwaliśmy. Przy nim zawsze czułam się
wyjątkowa, choć na co dzień miałam dość nisko samoocenę. Nigdy mu nie
zazdrościłam. Zawsze mocno trzymałam kciuki i wierzyłam, że zawsze będzie
szczęśliwy jak dzień przed ślubem, w jego trakcie jak i zaraz po nim. Tylko
przez chwilę bałam się, że gdy brat założy rodzinę, to moja osoba zejdzie na
dalszy plan. Musiałam się z tym liczyć i nawet próbowałam się do tego
przyzwyczaić. Przestałam przesiadywać w jego biurze całymi dniami, gdy tylko
nie musiałam iść do szkoły. Złapałam fajną przyjaźń, nawet zdążyłam się
zakochać. Byłam gotowa odejść w cień, oddać miejsce w hierarchii
najważniejszych kobiet w jego życiu. Kiedy składałam mu życzenia na nową drogę
życia powiedział mi, że nic się nie zmienia. Nadal jestem jego ukochaną młodszą
siostrzyczką i zawsze mogę na niego liczyć. Urosłam chyba z 10 centymetrów, gdy
to mówił. Razem z Dagmarą miał wspaniałe wesele. Bawiłam się wtedy do białego
rana, nie wychodząc z ramion kuzynów, wujków i kolegów Dawida. Mama uznała, że
jestem za młoda na to, by na wesele iść z chłopakiem, choć moje koleżanki już
od dawna na wszystkich imprezach pojawiały się z osobami towarzyszącymi. Nie
kłóciłam się. Jestem mało asertywna i łatwo narzucić mi swoje zdanie.
-Nawet nie wiesz jak chciałabym choć przez
chwilę móc się do ciebie przytulić. Na pewno powiedziałbyś mi co mam teraz
zrobić…- jak zawsze wiedział. Znał wyjście z każdej sytuacji, nawet tej
najtrudniejszej. Tylko raz w życiu widziałam go bezradnego. Wtedy, gdy w
wypadku zginęła jego żona i córka, Dawid nie wiedział co ma robić. Tylko wtedy
w jego oczach widziałam łzy. Byłam wtedy z nim. Przyjechał po mnie na dworzec,
miałam spędzić u niego weekend po powrocie z uczelni. Dojechaliśmy do
skrzyżowania i dostrzegliśmy samochód Dagi leżący na dachu, a obok jego wraku
leżała ona i Daria. Brat wybiegł z samochodu. Dawid płakał, a ja nie potrafiłam
go uspokoić. Nie wiedziałam nawet czy to ma sens. Co ja miałam mu powiedzieć?
Nie płacz Dzidek, to przecież nic takiego. Obudzisz się jutro w pustym łóżku ze
świadomością, że twoja żona i córka leżą właśnie w zakładzie pogrzebowym. Pozwoliłam
mu się wypłakać i wykrzyczeć. To był tylko jeden dzień, w którym sobie na to
pozwolił. W dniu pogrzebu nie mówił nic. Pomogłam mu się ubrać. Wybrałam
wszystko począwszy od bokserek a skończywszy na skarpetkach. Był zawsze taki
silny, a tego jednego dnia taki nieporadny jak dziecko. Serce mi się krajało,
gdy łzy spływały po jego policzkach. Do zamknięcia trumien stał między nimi w
kaplicy, z miłością spoglądając na żonę i córkę. W kościele ksiądz wygłosił piękne
kazanie. Niebanalne. Nie mówił o tym, że tak musiało być, że śmierć jest
naturalną koleją rzeczy. Mówił o tym, że na dobrą sprawę żaden czas nie jest
dobry na to by umrzeć. Bo czy 7 czy 70 i tak ciężko nam się z tym pogodzić.
Dawid nie miał wyjścia. Musiał żyć dalej. Jak chciałam mu pomóc. Nie mogłam
przewidzieć, że jego mi zabraknie. Brat podzielił los swoich najbliższych. Aż
wierzyć się nie chce, że i jego pochłonął wypadek samochodowy. Jeździł szybko,
ale zawsze bezpiecznie i pewnie. Ktoś w niego wjechał. Zginął na miejscu. Nawet
nie pozwolono otworzyć trumny, by się z nim pożegnać. Lekarz mówił, że widok
był przerażający. Ja się uparłam. Nie bałam się go. Nie bałam się jego
pokiereszowanej twarzy, braku prawej ręki czy na siłę złożonej nogi w kształt
przypominający dolną kończynę. Nie mogłam tak po prostu puścić go na tamten
świat bez pożegnania.
-Od kiedy cię tu nie ma w ogóle nic mi się nie
układa. Nawet z Piotrkiem coś jest nie tak, choć on uparcie twierdzi, że
wszystko jest w porządku. Myślisz, że może kogoś mieć na boku?- Dawid był
pierwszą osobą, której powiedziałam o Nowakowskim. W sumie dzięki niemu się
poznaliśmy. Firma mojego brata zajmowała się projektowaniem wnętrz nowych
mieszkań w Żyrardowie. Jedno z tych mieszkań miało paść łupem rodziców Piotra,
którzy chcieli mu w ten sposób zapewnić jakąś przyszłość i możliwość powrotu w
rodzinne strony. Już nawet nie pamiętam co tam było nie tak, ale Dawid
osobiście pojechał zobaczyć co się dzieje. Pojechałam tam z nim, była sobota.
Rodzice Piotrka przechwycili brata, a ja wkurzona usiadłam na schodach przed
drzwiami. Wtedy poznałam swojego przyszłego chłopaka. Poraził mnie wtedy jego
wzrost. Gdy stanął naprzeciwko mnie pomyślałam, że jego długie nogi nigdy się
nie skończą. Wodziłam ich szlakiem po ciele blondyna, aż w końcu dotarłam do
jego twarzy. Śliczny, choć nieśmiały uśmiech zajął mnie bez reszty. Okazało
się, że jesteśmy w podobnym wieku. Trochę nie podobało mi się to, że jest
siatkarzem, bo miałam trochę spaczone podejście do sportowców. Szybko
sprostowałam swój tok myślenia, bo Piotrek w żadnym wypadku nie był facetem,
który dzięki sławie i kilku minutom popularności chce zaistnieć w świecie.
Zdecydowanie trafił mi się spokojny typ i po kilku randkach, udanych i tych
mniej udanych, zostaliśmy parą. Pomagał mi podnieść się po śmierci Dagmary i
Darii, ale po śmierci Dawida nie potrafi mi pomóc. Sama nie wiem czy mi można
pomóc, ale martwi mnie to, że oddaliliśmy się od siebie. Martwię się, że to
moja wina. Blondyn każdego dnia mierzy się z potężną dawką mojego zmarłego
brata w postaci wspomnień, zdjęć i nagranych filmów. Tylko to mi przecież
zostało. Mówi, że mu to nie przeszkadza, ale on rzadko mówił o tym co go martwi
i niepokoi.
-Nie będziesz zły, jeśli usunę część twoich
zdjęć z naszego mieszkania? Myślisz, że już powinnam powoli zaczynać żyć na
nowo, bez ciebie?- zdjęcie zostawię sobie tylko na tapecie telefonu, w portfelu
i w sypialni na szafce nocnej. Usunę ramkę ze zdjęciem Dawida z telewizora,
parapetu w salonie, lodówki i ściany w korytarzu. Resztę schowam do pudełka i
wsunę pod łóżko. Wiem, że Piotrek tego ode mnie nie wymaga, ale przez ostatni
czas zrobiłam z naszego mieszkania poświęcony mu ołtarzyk. Przez kilka
pierwszych nocy nie pozwalałam mu nawet spać ze mną w łóżku. On się gnieździł
na kanapie, a jego stronę łóżka zajmowała fotografia Dawida. Czas chyba z tym
skończyć. I tak będę go miała zawsze blisko, bo jest w moim sercu. On nie
będzie miał za złe, że próbuje sobie ułożyć życie, że chcę być szczęśliwa. Bo
chcę. Chcę, by z góry widział mój promienny uśmiech, którym zachwycał się przy
każdym spotkaniu. Chcę by widział, że dobrze sobie radzę. W końcu zostawił mi
po sobie firmę. Od przyszłego poniedziałku już osobiście będę zarządzać perełką
brata. Firma zajmuje się projektowaniem i wykańczaniem wnętrz. Dawid od zawsze
miał do tego smykałkę. Oboje nie mieliśmy zbyt dużych pokoi w rodzinnym domu,
ale on potrafił coś z niczego. Do dziś pamiętam swoją ścianę poświęconą
ulubionym zespołom muzycznym. Od początku do końca dbał o to, by niczego mi nie
zabrakło. Ja teraz muszę mu się odwdzięczyć pięknym za nadobne. Nie mam pojęcia
o kierowaniu firmą i nie wiem czy pomoże mi w tym magisterka na SGGW na
kierunku architektura krajobrazu. Oboje doszliśmy do wniosku, że w przyszłości
i tak wylądujemy w jednym biurze, więc dobrze byłoby poszerzyć działalność
firmy o projektowanie i zakładanie ogrodów. Nawet do głowy mi nie przyszło, że
ktoś będzie moim podwładnym, a ja będę zarządzać prawie 150-osobową załogą, nie
licząc pracowników administracji i zaopatrzenia.
-Obiecaj mi, że gdy będę robić coś nie tak, to
dasz mi jakiś znak. Kto ma mi pomóc jeśli nie ty?- owszem, pomoc oferowała
Hania, ale ona teraz musiała wyjechać do swojego chłopaka do Berlina, bo biedny
odbywa tam staż, a ona strasznie za nim tęskniła. Nie mogłam powiedzieć
przyjaciółce, że ma zostawić narzeczonego i przyjechać do mnie, bo nie wiem
jakiego unigruntu używać w nowo powstających mieszkaniach na obrzeżach
Częstochowy. On to wszystko wiedział, a ja potrafię tylko wziąć ołówek do ręki
i wyobrazić sobie, że mam niewyobrażalnie dużo pieniędzy i mogę sobie pozwolić
na wszystko, projektując ogród dla siebie. To mi wychodzi, wyobraźnia nie zna
wtedy granic. Będę musiała jednak zmienić swoje nastawienie i zrobić wszystko,
by nie zmarnować dorobku brata. Gdyby Piotrek miał inną pracę to na pewno
mogłabym na niego liczyć. On jednak często jest poza domem, realizując się na
boisku. Uwielbiam na niego patrzeć, gdy zdobywa punkty ze środka boiska, gdy
zatrzymuje rywali blokiem albo utrudnia im przyjęcie zagrywki. Uwielbiam, gdy
wszyscy jego koledzy wokół szaleją ze zdobytego punktu, a on zachowuje stoicki
spokój. Chociaż może powinnam powiedzieć, że uwielbiałam to robić? Po śmierci
Dagmary i Darii moje wizyty na siatkarskich halach trochę osłabły. Uznałam, że
jestem bardziej potrzebna bratu niż chłopakowi. Piotrek tego nie negował, Dawid
prawie siłą wyrzucał z biura, a ja czułam, że i tak muszę być gdzieś blisko
niego. Zaniedbałam Piotrka, wiem to doskonale, ale postaram się to teraz
zmienić. Wierzę, że nie jest za późno.
-Nie wiem czy przyjdę jutro. Piotrek gra ważny
mecz w lidze i chciałabym zobaczyć. Na dobrą sprawę to mógłbyś tam pogadać w
niebie z kim trzeba i załatwić pozytywny wynik. Trzymaj się braciszku…- dotykam
marmurowej płyty nagrobka, ocierając wierzchem dłoni samotną łzę. Nie chcę już
płakać, chcę wrócić do życia…
… wracam do mieszkania. W przedpokoju zdejmuję
płaszcz i botki. Od razu uderza mnie antyrama ze rodzinnym zdjęciem brata.
Próbuje się za nią zabrać, ale jest powieszona zbyt wysoko. Przypominam sobie w
jakich okolicznościach została tu powieszona. Dawid o mały włos o nie wywiercił
Piotrkowi dziury w palcu. Śmiechu było co nie miara.
-Piotrek mógłbyś przyjść do mnie na chwilę?-
wiem, że jest w domu. Z naszej sypialni wydobywa się cieniutka smuga światła
przez uchylone drzwi. Nowakowski pojawia się w przedpokoju. Chyba spał, bo ma
czerwone oczy i pomierzwione włosy. Gdy podchodzi, by się przywitać czuję od
niego alkohol. Nie pierwszy raz, gdy przychodzę z cmentarza zapach Jack`a
Danielsa wydobywa się z ust mojego chłopaka, a ja za każdym razem boję się
zapytać, dlaczego pije sam. Nie chcę słyszeć, że przeze mnie. On na swój sposób
także przeżył to, co stało się w mojej rodzinie. W końcu znamy się już 5 lat.
Obaj panowie lubili siebie i swoje towarzystwo. Gdy zmarł Dawid nawet nie
pomyślałam o tym, że on też może cierpieć. Wydawało mi się, że tylko ja mam do
tego prawo, bo to mój brat nie żyje.
-Mógłbyś zdjąć to zdjęcie?- spotykam się z
jego zdziwionym wzrokiem. Jeszcze parę tygodni temu wytapetowałabym jego
zdjęciami całe mieszkanie, a teraz sama proszę o to, by jednego z nich się
pozbyć. Piotrek wspina się na palce i robi to, o co go proszę. Omiotłam
ostatnim spojrzeniem fotografię i odstawiłam ją kąt, przodem do ściany. Gdy będę
jutro wychodzić po zakupy muszę pamiętać, by to zdjęcie znieść do piwnicy. Jest
za duże na to, by leżało pod łóżkiem.
-Wszystko w porządku Dociu?- wszystko w
porządku? Nie wiem, chyba tak. Nie boli mnie głowa jak po każdym powrocie z
cmentarza, nie mam czerwonych oczu od łez i nie trzęsę się z zimna.
Rzeczywiście Piotrek ma prawo zapytać czy wszystko w porządku, bo zazwyczaj
moje powroty wyglądały zupełnie inaczej. Już tak nie będą.
-Tak. Chodź kotku, napijemy się
herbaty.-chciałam zaproponować kieliszek wina, ale ugryzłam się w język.
Blondyn wypił już co swoje dzisiejszego wieczoru, a ja bez tych kilku łyków
trunku będę potrafiła się obejść.
Nazywam się Dorota Dębiec, poznajcie moją
historię.
~*~
To nie jest tak, że będę to teraz pisać, ale prolog chce Wam dać do oceny. Ta historia siedzi we mnie od jakiegoś czasu, słabnie i wzmaga się. Będzie dziwna, będzie inna niż wszystkie.
Piszecie się ze mną na poznawanie historii Doroty?
A właśnie, Dorota. Dedykacja dla Dakoty :* Chyba ze względu na Ciebie zdecydowałam się na to imię :)
Po prawo macie zakładkę z bohaterami i film ze wspomnieniami Doroty o swoim bracie.
Do zobaczenia za jakiś czas ;)))
Bardzo smutne cudo! Myślę, że pamięc powinno się mieć w sercu, a nie budować kapliczki. Dorota tak pogrążyła się w rozpaczy, że chyba zapomniała o ludziach wokół niej. Oby jej otrząśnięcie nie było zbyt późne, bo Piotr ma chyba jakieś problemy.
OdpowiedzUsuńTo mnie zaszczyt kopnął. I jak teraz myślisz że wykrztuszę z siebie coś sensownego? Może zacznę od tego że bardzo, ale to bardzo dziękuję za dedykację i to że bohaterka dostała moje imię które uwielbiam :)) Jak ty to robisz że wiesz że i mój brat ma na imię Dawid? Tak w ogóle zanim oderwałam wzrok od nagłówka to chwilę to trwało, Bomer i "White collar" to jedyny serial który potrafię obejrzeć od deski do deski, szkoda że rola Dawida będzie tutaj tylko zawarta we wspomnieniach Doroty. Smutny ten rozdział, ale jaki niby miał by być skoro tak wiele złych rzeczy wydarzyło się w jej życiu. Ze stratą bardzo ciężko sobie poradzić, jedni robią to szybciej inni wolniej. Niektórzy zrobią to sami inni potrzebują pomocy bliskich. Do końca nie wiem jak to jest w tym przypadku, czy Piotrek boi się pomóc czy sam sobie nie radzi. Pewnie dowiem się z czasem.Nawet jak przyjdzie mi czekać kilka miesięcy na pierwszy rozdział to wytrzymam.
OdpowiedzUsuńSmutny początek, ale pewnie nikogo nie zdziwi jak powie, że ja właśnie lubię kiedy tak się wszystko zaczyna. Jak widać Dorota bardzo przeżywa to co wydarzyło się, ale nie może zapominać, że przecież nie jest sama. Jest przecież również i Piotrek, który również sam nie radzi sobie tak jakby się po sobie mógł spodziewać.
OdpowiedzUsuńKochana ja z przyjemnością będę czytała to cacuszko i już nie mogę się doczekać nowych części. Pozdrawiam :*
Nie wiem kto mądry powiedział że gdy skończę studia to będę mieć czas na wszystko. Dupa! Próbuje wbić się tu od wtorku i za każdym razem nie mam nawet 5 min by napisać coś z sensem. Cieszy mnie to że nie ukrywałaś tego prologu dłużej przed nami. Jest smutno, nostalgicznie, są wspomnienia i trudy bo nie można sobie z nimi poradzić. Ja sie temu wcale nie dziwię bo jak tu nie cierpieć gdy odchodzi ukochany brat. Z jednej strony chciało by się przestać odczuwać ból, z drugiej przecież nie można o bracie zapomnieć. Do tego jeszcze jest Piotrek który chyba też ma jakiś problem i nie wiadomo czego on się tyczy. Jestem bardzo ciekawa jak dalej to wszystko rozegrasz :)
OdpowiedzUsuńTo ja oceniam, że jest jak najbardziej wyjątkowe i pozwalam pisać już teraz ;) Chociaż i tak poczekam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Dorota w porę wprowadzi zmiany w życiu. W końcu koło Piotrka mogła się jakaś zakręcić. I ci pocieszyciele w bohaterach nie brzmią zbyt dobrze ;D
Pozdrawiam